W celu poprawnego wyświetlania strony, prosimy o używanie nowszych przeglądarek internetowych takich jak np. Google Chrome lub Microsoft Edge.
Kilkudniowy ból z jednej strony głowy, ból i ucisk gałek ocznych, wymioty, słabość, a w efekcie wzywanie pogotowia albo ryzykowna jazda samochodem na SOR, byle dostać zastrzyk przeciwbólowy – Anita poznała najczarniejsze strony migreny.
Dziś wspomina– Gdy nadchodził atak, musiałam już przy pierwszych jego symptomach uciekać do mojego schronu, czyli do łóżka w ciemnym pokoju. Przez dwa dni byłam wycięta z życia. Chciałam tylko przespać ten czas.
Dziś, jeśli poczuję ból głowy, przyjmuję lek przeciwbólowy. Nie muszę zaraz zmieniać wszystkich planów, bo będę „nieczynna do odwołania”. Czasem już nawet nie biorę żadnego z leków i rozkoszuję się wręcz lekkością dolegliwości w porównaniu z poprzednimi stanami. Kiedyś odwoływałam obecność w pracy, na spotkaniach towarzyskich czy zajęciach sportowych. Nie byłam w stanie pójść do sklepu ani na lody z dziećmi. Padałam jak betka, a cierpiało przez to całe otoczenie. Wrogowi nie życzę takiego stanu. Oczywiście, wiem, że są poważniejsze dolegliwości, bo w końcu na migrenę się nie umiera, jednak choroba utrudniała funkcjonowanie nie tylko mnie. Wielokrotnie miałam wyrzuty sumienia, że raz po raz zawodzę bliskich, kiedy z powodu bólu wycofuję się z obietnic.
Z czasem zaobserwowałam cykliczność napadów, a odkąd zaczęłam stosować antykoncepcyjne leki hormonalne, moje migreny nieco się uregulowały. Mogłam projektować swoje sprawy z uwzględnieniem przerw na migrenę, co jednak ciągle mocno mnie ograniczało. Szczególnie wtedy, gdy trzeba było planować wakacje - uwzględnić terminy dogodne dla wszystkich i jeszcze wziąć pod uwagę moją migrenę. Cały czas pilnowałam się też, by unikać bodźców wywołujących u mnie migrenę, jak niektóre zapachy albo produkty typu czerwone wino. Dziś już po nie sięgam, oczywiście bez łapczywości, nie rzucam się na owoc dotąd zakazany, ale wiem, że mogę, a ta świadomość daje mi wolność. Całkowity odpust dałam sobie w stosunku do czekolady. Wcześniej była na czarnej liście. Teraz więc zostałam rodzinnym mistrzem pieczenia brownie!
Natomiast pozostał mi lęk wobec tych czynników, na które nie mam wpływu – atmosferycznych. Nadal obawiam się, że wiatr halny mnie powali. Kiepsko się czuję również w parne, gorące dni. No i nie mam antidotum na stres. Nie zdarza mi się już jednak klasyczna niedzielna migrena, czyli odreagowanie tygodnia stresów w pracy.
NPS-PL-NP-01221-03-24