W celu poprawnego wyświetlania strony, prosimy o używanie nowszych przeglądarek internetowych takich jak np. Google Chrome lub Microsoft Edge.
- Dotychczasowe przeżycia i tematy omawiane podczas terapii ujawniły rozmaite problemy i napięcia wewnętrzne, z jakimi zmaga się córka – opowiada Marta. - Moja operacja i lockdown były jedynie wyzwalaczami, czyli okolicznościami, w których ujawniła się lękowość Marysi. Ale źródeł tego stanu szukać trzeba gdzie indziej.
Ostatnio Maria na długo wycofała się z życia towarzyskiego. Często zalewała się łzami w sytuacjach do tego nieadekwatnych. Miała przejaskrawione widzenie świata i swojej „marności”. Było jej też trudno zmobilizować się do najprostszych czynności, a co dopiero mówić o spotkaniach z ludźmi. Praktycznie przez wiele tygodni od nikogo nie odbierała telefonów. Po takiej przerwie wiele relacji trzeba nawiązywać od nowa.
- W przypadku córki - jak się okazało, nadmiernie nieśmiałej, niepewnej siebie, absurdalnie samokrytycznej, zwłaszcza na tle innych – powrót do kontaktu z innymi był obarczony milionem obaw. Na szczęście, zaczął się rok akademicki, co naturalny w sposób wymusiło konieczność wyjścia do świata i sprostania obowiązkom.
Widziałam jednak, ile to Marię kosztuje. Leki, nawet w optymalnej dawce, nie zagłuszają myśli. I całe szczęście, że chory nie zmienia się w kogoś, kim nie jest.
Początkowo Marysia przez tydzień chodziła tylko na zajęcia. Po pierwszym tygodniu, w piątek miała kryzys - co zrozumiałe po tak raptownej zmianie. Zmęczenie było zarówno emocjonalne, jak i fizyczne, związane chociażby z rygorem wczesnych pobudek. Nie przesadzam. Moja córka w fazie rozwiniętej choroby miała całkiem zaburzony cykl dobowego funkcjonowania. Kiedy wieczorem czuła się lepiej, zaczynała żyć: czytała, słuchała muzyki, oglądała filmy. I tak do świtu. A potem przesypiała prawie całe dnie. Wraz z rozpoczęciem zajęć na uczelni trzeba było przestawić „zwrotnicę”.
Najważniejsze jednak, że Maria poczuła się bezpiecznie wśród koleżanek i kolegów z uczelni. Zresztą sama spojrzała na nich innymi oczami i z większą akceptacją. Po kolejnym tygodniu poszli wspólnie do knajpki.
Z nowym rokiem akademickim wróciła z wyjazdów jej dawna paczka znajomych, po wakacjach kontakty odnawiały się w stosunkowo naturalny sposób. Najtrudniejsze były powroty do najbliższych przyjaciółek, dla których wakacje nie mogły być wystarczającym powodem, by zamilknąć. Nie wszystko wiem, bo Marysia mówi mi tyle, ile chce o swoich relacjach, ale chyba najważniejsze dla niej więzi przetrwały.
NPS-PL-00654-05-24