W celu poprawnego wyświetlania strony, prosimy o używanie nowszych przeglądarek internetowych takich jak np. Google Chrome lub Microsoft Edge.
Obiecywano mi, że w ciąży poczuję ulgę - że migrena jest jakby łagodniejsza dla przyszłych mam. Nic z tego. Nie w moim przypadku – opowiada Agata, 31 lat.
Jestem młodą mamą i lekarką weterynarii. Moim powołaniem jest opieka, niesienie ulgi i walka z bólem u kudłatych pacjentów. Niestety, sama walczę z bólem migrenowym od 12. roku życia, czyli już prawie 20 lat.
Gdy zaszłam w ciążę, okazało się, że niektóre objawy tego stanu znałam na długo przed planowaniem rodziny. Torsje i nadwrażliwość na zapachy stały się moim udziałem, gdy byłam nastolatką, a związane były z atakami migreny. U niektórych chorych na migrenę nasilenie objawów ma podłoże hormonalne. Dlatego miałam nadzieję, że w czasie ciąży choroba się nade mną zlituje. Niestety, nic takiego nie nastąpiło. Było nawet gorzej, bo nie mogłam sięgać po zwykle stosowane leki.
Ze względu na ciążę, a potem karmienie piersią miałam do dyspozycji jedynie leki, które zalecił mi lekarz i stosowałam je wyłącznie w sytuacjach ekstremalnych. A poza tym mogłam stosować: sen, melisę, masaże i jogę. O dwóch ostatnich sposobach nie mogło być mowy, kiedy wymiotowałam podczas ataku migrenowego. Znałam te objawy od dawna, od dziecka.
Nie zapomnę pierwszego ataku. Dopadł mnie latem, kiedy byłam na koloniach. Kąpaliśmy się w rzece i nagle starszy kolega podniósł mnie wysoko, a potem wrzucił do wody. Wypłynęłam na powierzchnię, ale byłam jakby zamroczona. Z potwornym bólem głowy doczłapałam się do koca na brzegu, położyłam się i zasnęłam, a raczej „odpłynęłam”.
Ocknęłam się po kilku minutach i doszłam do siebie na kilka godzin. Wieczorem głowa mi dosłownie pękała. Wychowawczyni przeraziła się, bo mówiłam niewyraźnie i podobno drżały mi kąciki ust. Wezwano pogotowie, tym bardziej, iż kolega przyznał się, że w dzień był moją „trampoliną” i niefortunnie wrzucił mnie do wody. Zrodziło się podejrzenie wstrząsu mózgu – mówiono, że być może na dnie rzeki był kamień, o który mogłam uderzyć głową…
Trafiłam do szpitala na obserwację, ale wstrząs mózgu się nie potwierdził. Szybko wróciłam do formy, jednak wychowawczyni powiadomiła rodziców, a mama zaraz wsiadła w samochód i przyjechała. Zabrała mnie ze szpitala i z kolonii. Wpadła w popłoch i stwierdziła, że nie można tak tego zostawić.
NPS-PL-NP-01053-09-2023