W celu poprawnego wyświetlania strony, prosimy o używanie nowszych przeglądarek internetowych takich jak np. Google Chrome lub Microsoft Edge.
Mam na imię Jan. Mam 36 lat i … tak jest, zgadliście – choruję na astmę.
Kiedy byłem dzieckiem chorowałem rzadko, standardowe choroby wieku dziecięcego – przeziębienia, problemy żołądkowe, ale nigdy nic poważnego. Natomiast mój młodszy brat był zawsze chorowity, Miał astmę i pamiętam do dzisiaj jego świszczący oddech, kaszel i mamę, która prosiła, żebyśmy tak nie szaleli, kiedy goniliśmy się w ogrodzie.
Mama zawsze zwracała większą uwagę na to co robił mój brat i pilnowała, żeby regularnie przyjmował leki. Na szczęście wyrósł z choroby zanim stał się nastolatkiem i nie pamiętam, żeby astma istotnie wpłynęła na cokolwiek co robiliśmy później razem.
Od tego czasu minęło 20 lat i teraz to ja nie ruszam się z domu bez inhalatora w kieszeni.
Byłem najstarszy z rodzeństwa, zawsze większy, silniejszy i bardziej atletyczny. W szkole należałem do wszystkich reprezentacji sportowych. Jako dorosły wykonywałem fizyczną pracę robotnika budowlanego i intensywnie trenowałem crossfit, cztery do pięciu razy w tygodniu.
Kiedy skończyłem dwadzieścia lat, zacząłem zauważać , że każdego lata mam katar sienny. Na początku nie był bardzo uciążliwy, ale z każdym rokiem stawał się silniejszy. Pewnego dnia, moja partnerka wróciła domu i obwieściła, że właśnie staliśmy się dumnymi posiadaczami kota. Wkrótce okazało się niestety, że jestem również uczulony na koty.
A potem, ni stąd ni z owąd miałem pierwszy napad astmy.
To był zwyczajny dzień. Wstałem rano do pracy z uczuciem lekkiego kłucia w klatce piersiowej i łagodnym kaszlem. Ale nie było to nic niezwykłego. Chociaż alergia na kota trochę zelżała paliłem wówczas papierosy więc uczucie ucisku w klatce piersiowej rano nie było niczym nowym. Poszedłem wziąć prysznic i wtedy nasilił się kaszel. Kiedy wyszedłem spod prysznica jedyne co byłem w stanie zrobić to usiąść na łóżku i skoncentrować się na oddychaniu.
Kiedy trochę mi się polepszyło i mogłem znów mówić udało mi się umówić pilną wizytę u mojego lekarza. Na szczęście byłem w stanie dojść do przychodni o własnych siłach, chociaż musiałem zatrzymywać się co kilkanaście metrów, żeby złapać oddech. Wizyta była krótka, zrobiono mi kilka różnych badań i zdiagnozowano astmę. Jeden dzień zwolnienia z pracy, recepta na leki do inhalacji i to by było na tyle.
Było to około trzech lat temu i – trzymajcie kciuki żeby tak pozostało – miałem od tej pory tylko kilka napadów astmy. Przekonałem się, że jeśli utrzymuję astmę pod kontrolą, choroba ta nie wpływa istotnie na moje codzienne życie. Nadal pracuję jako robotnik budowlany i nadal intensywnie trenuję crossfit. Oczywiście szybciej niż kiedyś łapię zadyszkę w pracy i na siłowni, dlatego ważne jest, żebym cały czas monitorował jak funkcjonuje mój organizm. Ogólnie cieszę się, że moja astma ma łagodny przebieg i że właściwie leczona nie uniemożliwia mi robienia tego na czym mi zależy.
Tak! Mamy wciąż tego samego kota!
Czasami astma może być nawet powodem do żartów.
Mam bliskiego przyjaciela jeszcze z czasów szkoły. Często odwiedzamy go w domu, gdzie mieszka ze swoją żoną i dwiema małymi córeczkami. Podczas jednej z wizyt, dziewczynki koniecznie chciały nam pokazać swoje nowe świnki morskie. Kiedy położyły mi jedną z tych futrzastych kulek na kolanach, nie minęło nawet 60 sekund, a moje oczy zaczęły łzawić jak szalone, oddech stał się świszczący ii ogólnie poczułem się bardzo słabo. Dziewczynki wpatrywały się we mnie zdumione nie rozumiejąc co się dzieje, a świnka jak gdyby nigdy nic, ze stoickim spokojem zjadała swój liść sałaty.
Mam 190 cm wzrostu i ważę 100 kg, ale od tej pory wszyscy straszą mnie, że jeśli nie będę robił tego co chcą napuszczą na mnie świnkę morską!
NPS-PL-NP-00942