W celu poprawnego wyświetlania strony, prosimy o używanie nowszych przeglądarek internetowych takich jak np. Google Chrome lub Microsoft Edge.
Pandemia, a potem wojna w Ukrainie postawiły przed ludźmi wiele nieoczekiwanych wyzwań. Okazało się to bardzo trudne, zwłaszcza dla młodych osób. Nastolatkowie, ze swą wątłą konstrukcją psychiczną zapłacili za to wysoką cenę. Marta opowiada, a czasem żali się na to, co musiała przeżyć jej córka, Marysia.
- Po operacji byłam siłą rzeczy skupiona na dochodzeniu do zdrowia, co wcale nie przebiegało bez przeszkód. Rana nie chciała się zagoić, konieczne było ponowne zakładanie szwów itd. Dopiero po kilku tygodniach spojrzałam w oczy mojego dziecka i zobaczyłam, że to z nią jest źle. Smutek, trwoga, a potem jeszcze rezygnacja – oto, co zobaczyłam w jej spojrzeniu. Moja choroba i towarzyszący temu strach, zwłaszcza w okolicznościach pandemii, postawiło Marysię w całkiem innym punkcie planszy. Gdyby nie zagrożenie COVID-19, nie unikałabym szpitala, zabieg byłby prosty i nie obarczony dodatkowym ryzykiem. Gdyby nie pandemia, moja córka miałaby normalne lekcje w szkole a kontakt z innymi ludźmi, czyli koleżankami i kolegami oraz prawdziwe obowiązki szkolne, oderwałyby ją od myślenia o mnie, chociaż na kilka godzin. A to już jakieś antidotum. Tymczasem przesiedziała ten okres zamknięta w domu i z czarnymi scenariuszami w głowie. Horror.
Nie zdziwiłam się, gdy po lockdownie chciała pójść na terapię. Sama o to poprosiła i sama sobie wybrała adres, pod który uda się po pomoc. Źle wybrała, o czym dowiedziałyśmy się niedawno, od kolejnej terapeutki, która złapała się za głowę, usłyszawszy, że Marysia była na terapii psycho-dynamicznej. „To metoda przeznaczona dla bardzo dorosłych ludzi, nie dla nastolatków”. Tyle nowa terapeutka. Od siebie mogę dodać, że jestem rozgoryczona; terapia, która była grzebaniem w przeszłości mojego dziecka, tylko niepotrzebnie wskazała i uwypukliła problemy, ale ich nie rozwiązała. A może niektóre z tych „skaz” wcale nie dałyby o sobie znać? Po co dzielić włos na czworo? Dlaczego zawsze grzebie się w dzieciństwie? Maria wpadła w tryb ustawicznej autoanalizy, rozpaczliwie szukając wyłącznie w sobie przyczyn złego samopoczucia. To jest dopiero paranoja. Zupełnie jakby nie przyczyniały się do jej wewnętrznego rozbicia bodźce zewnętrzne.
Prawdę mówiąc od pewnego czasu widziałam, że ta terapia nie idzie w dobrą stronę, że Maria zamiast ulgi, dostała na bary jeszcze większy ciężar. Ale czekałam aż sama dojrzeje do wniosku, że nie tędy droga. Przyszedł ten moment, że zrezygnowała, mówiąc zresztą wprost, że ma dość rozkminiania wszystkiego. Uwolniła się, lecz nie całkiem. Zostały jej zasiane rozmaite niepokoje, co do siebie. I teraz trudno z tym żyć.
NPS-PL-NP-01015-07-2023