W celu poprawnego wyświetlania strony, prosimy o używanie nowszych przeglądarek internetowych takich jak np. Google Chrome lub Microsoft Edge.
Kiedy wybuchła pandemia, moja rozsądna zwykle żona całkowicie ignorowała zagrożenia związane z COVID-19, gdy chodziło o spotkania z Marcinem. To imię gościło na jej ustach coraz częściej, a jego właściciel rósł w jej opowieściach na mędrca i bohatera. Szlag mnie trafiał, lecz udawałem, że mnie to nie rusza. Wiedziałem, że coś jest na rzeczy, lecz postanowiłem sprawę zbagatelizować i przeczekać aż fascynacja żony tym koleżką przeminie. I może dałbym radę, gdyby nie lockdown.
Zostaliśmy zamknięci w domu, skazani na pracę online i wyłącznie swoje towarzystwo. Niczego nie dało się już zawoalować i zataić; widziałem, jak ona wariuje z tęsknoty za tym gościem, jak zapada się w sobie, by po pewnym czasie zacząć wyżywać się na mnie.
To okropny paradoks, że ani my, ani najbliżsi nie ucierpieliśmy zdrowotnie w czasie zarazy, za to roztrzaskaliśmy się jako para. Ola zrobiła się złośliwa i wredna. Stałem się obiektem jej krytyki i drwin. W ciągu tych kilku miesięcy pierwszego lockdownu zdążyła całkiem zrujnować moje poczucie własnej wartości. Ciskała okropnymi słowami i aluzjami typu: „mężczyzna ma po seks iść jak po swoje, a nie się skradać”. Mówiąc wprost: wykastrowała mnie. A potem odeszła do tamtego.
Nie zaprzeczę, w tym kompletnym zamknięciu podpierałem się drinkami, były zarwane noce, z niepohamowaną gonitwą myśli w tle, a potem hektolitry kawy, żeby - zdalnie, bo zdalnie - ale jednak być sprawnym w pracy.
Nie trzeba było długo czekać na pierwsze palpitacje serca i bóle za mostkiem. A kilka dni po wyjściu Olki z domu, jadąc samochodem, rozdygotałem się tak, że nogą nie mogłem naciskać na pedał gazu i z trudem zjechałem na chodnik, by zadzwonić po pogotowie.
Byłem przerażony, łomot serca czułem w każdej części ciała, w mojej ocenie był to zawał. Przez okno samochodu widziałem ludzi, domy, świat, który miał przyszłość, podczas gdy ja – jak sądziłem - żegnałem się z życiem. To był horror.
NPS-PL-00688-06-24