W celu poprawnego wyświetlania strony, prosimy o używanie nowszych przeglądarek internetowych takich jak np. Google Chrome lub Microsoft Edge.
Po uzyskaniu kwalifikacji pielęgniarskich Ciara O'Rourke była zachwycona rozwojem swojej zawodowej drogi – aż do dnia, w którym się ona zatrzymała. To migrena zastopowała jej karierę - Ciara unikała wyzwań, obawiając się nieprzychylnych ocen swoich szefów i rozczarowania porażką. Trwało to 14 lat, aż pewnego dnia dostała szansę, której nie chciała odrzucić.
Dziś Ciara dzieli się pięcioma sposobami, które pomogły jej być „gotową na studia magisterskie" pomimo chronicznej migreny.
Miałam 20 lat oraz marzenia i aspiracje dotyczące tego, dokąd zaprowadzi mnie kariera pielęgniarska. Moje migreny zaczęły się już wtedy, ale nadal były na tyle łagodne, że nie sprawiały mi zbytniego zmartwienia.
Wkrótce po uzyskaniu kwalifikacji zostałam pielęgniarką na obleganym oddziale neurochirurgicznym, a kilka lat później zostałam pielęgniarką kliniczną specjalizującą się w opiece nad pacjentami po urazach mózgu. Kochałam swoją pracę i byłam dumna z opieki, którą otaczałam pacjentów. Z drugiej strony, moje migreny równocześnie „postępowały" i szkodziły mojej karierze.
Czasami migrena i rozwój kariery nie mogą się iść w parze. W miarę jak moje ataki i codzienne, chroniczne bóle głowy nasilały się, potrzebowałam więcej czasu wolnego od pracy i częściej przebywałam na zwolnieniu lekarskim. Miałam szczęście, że trafiłam na wyrozumiałego przełożonego, który wspierał mnie i w razie potrzeby dawał mi przestrzeń na powrót do zdrowia.
Jednak nawet przy wsparciu mojego przełożonego próba pogodzenia migreny przewlekłej z budowaniem kariery była wyzwaniem. Trudno mi było starać się o awans, w obawie, że kierownik ds. rekrutacji zobaczy liczbę moich zwolnień lekarskich. Denerwowałam się wyzwaniem w postaci dalszej nauki i praktyk. Nie wynikało to ze strachu przed dodatkową pracą, a z obawy o to, czy w danym dniu będę mieć migrenę i czy będę wstanie cokolwiek zrobić.
Nagle dotarło do mnie, że od 14 lat robię to samo i zaczęłam się martwić, że migrena przekreśliła rozwój mojej kariery. Obawiałam się, że w kolejnej pracy nie spotkam przełożonych, którzy zrozumieją mój stan i będą mnie wspierać. Widziałam wiele atrakcyjnych ogłoszeń o pracę, ale nie odpowiedziałam na żadne, ponieważ się bałam…
18 miesięcy temu zobaczyłam ogłoszenie o nowym stanowisku w szpitalu, które zawsze chciałam objąć, i po długim namyśle złożyłam podanie. Udało mi się pomyślnie przejść rozmowę kwalifikacyjną i podjęłam się nowego zadania.
Podczas jednego z pierwszych spotkań moja przełożona zapytała mnie, jak widzę swoją zawodową przyszłość. Zasugerowała mi poszerzenie moich kwalifikacji i ukończenie studiów wyższych.
Do tej pory wzbraniałam się przed taką ścieżką rozwoju, ale tym razem zaczęłam ją rozważać. Jeśli mam być szczera, od dawna chciałam ukończyć studia magisterskie w celu rozwoju zawodowego. Spędziłam wiele godzin, myśląc o możliwościach, jakie dałyby mi takie kwalifikacje!
Pierwsze, co zrobiłam, to porozmawiałam z mężem o złożeniu podania na studia. Kluczowe były dla mnie jego pomoc i wsparcie w podjęciu studiów magisterskich. Mamy troje dzieci i chciałam, żeby wziął na siebie więcej domowych obowiązków. Na szczęście mój mąż był niesamowicie pomocny i zgodził się bez zastanowienia!
Skontaktowałam się z koordynatorem ds. edukacji w szpitalu i zdobyłam fundusze na studia. Uzyskałam również dodatkowe dni urlopu naukowego, aby móc uczestniczyć w wykładach bez wykorzystywania urlopu wypoczynkowego. Studia magisterskie rozpoczęłam we wrześniu zeszłego roku i to mało powiedziane, że byłam wówczas zdenerwowana.
Szybko przekonałam się, że pierwszy rok kursu jest bardzo intensywny. Czułam, że jestem przytłoczona perspektywą tego, co mnie czeka.
Rozmawiałam o tym z moim lekarzem prowadzącym. Zawsze był on dla mnie wielkim wsparciem i źródłem informacji o migrenie. Dał mi kilka doskonałych, praktycznych wskazówek, jak zarządzać swoim procesem edukacji, jednocześnie radząc sobie z moją chorobą.
Pierwszą rzeczą było nie myśleć o kursie jako całości, ale podzielić go na moduły i zamiast tego zająć się każdą częścią krok po kroku. Brzmi to jak oczywistość, ale na początku pomogło mi zachować spokój. Zaczęłam skupiać się na zadaniach z tygodnia na tydzień, zamiast patrzeć na studia jako całość.
Jeśli zdarzały się dni, w których miałam migrenę, priorytetowo traktowałam odpoczynek i regenerację, a nie próbowałam z nią walki - to bardzo pomogło.
Mój lekarz zalecił mi również, abym skontaktowała się z koordynatorem studiów i poinformowała go o moim stanie. Zrobiłam to, a koordynator okazał się pomocny. Udzielił mi świetnych rad na temat niektórych zasobów bibliotecznych, których mogłam potrzebować, i doradził, jak ubiegać się o przedłużenie sesji, również na wszelki wypadek.
Oprócz tego mój lekarz wielokrotnie podkreślał znaczenia dni odpoczynku i robienia sobie przerw w nauce czy pracy. Jeszcze we wrześniu nie wiedziałam, jak to będzie możliwe, ponieważ praca była absorbująca, a ja miałam do wykonania nowe zadanie – naukę.
Mimo tego złożyłam pracę przed przerwą semestralną i udało mi się spędzić czas z dziećmi. Desperacko potrzebowałam odpoczynku, więc dobrze było mieć zaplanowany z wyprzedzeniem urlop, motywujący mnie, aby nie pozostawać w tyle.
Kiedy żyjesz z chorobą przewlekłą, taką jak migrena, rozwój kariery i wymagające studia mogą wydawać się poza zasięgiem, powodując, że unikasz możliwości rozwoju. Ja sama stroniłam od tego przez wiele lat. Cieszę się jednak, że się odważyłam! Zajęcia są fascynujące i już zmieniły sposób, w jaki pracuję. Nie jest to łatwe i są chwile, kiedy moje migreny biorą nade mną górę, ale warto.
NPS-PL-00718-08-24