W celu poprawnego wyświetlania strony, prosimy o używanie nowszych przeglądarek internetowych takich jak np. Google Chrome lub Microsoft Edge.
Astma jest chorobą przewlekłą, ale „drzemiącą”, o zmiennym przebiegu. Ataki czy nasilenia objawów, w postaci duszności, wynikającej ze zwężenia oskrzeli, pojawiają się i ustępują. Choroba dotyka zarówno dorosłych, jak dzieci. Z własnego doświadczenia wiem, że można nauczyć się z nią żyć i minimalizować jej wpływ na codzienne życie.
Mój syn, Janek, miał szczęście w nieszczęściu. Jako 2-latek zachorował na astmę. Być może nie zorientowalibyśmy się tak wcześnie co mu dolega, gdyby nie fakt, że z astmą zetknęłam się ja, a także jego babcia. Szybko więc doszło do postawienia diagnozy. Jestem nauczycielką i w swojej pracy miałam kontakt zarówno z dziećmi chorymi na różne przypadłości, jak też ich rodzicami. Znając ich doświadczenia nie chciałam, aby przez astmę mój syn tracił dzieciństwo, kontakty z rówieśnikami; aby astma zmieniła jego życie.
Matki i ojcowie uczniów obciążonych jakimiś schorzeniami, bywają nadopiekuńczy. Oczywiście jest wskazane, aby informowali nauczycieli, co dzieje się z dzieckiem i co może się wydarzyć w związku z chorobą. Czasem jednak rozpinają tak szeroki parasol ochronny, że sami wykluczają dzieciaka z rozmaitych sfer życia. Często niepotrzebnie. U nas choroba została potraktowana ze spokojem. Janek zachorował jako dwulatek i wiedzieliśmy, że musimy go przygotować do życia z uciążliwościami, które musi umieć rozpoznawać, gdy nadchodzą i za każdym razem o nich informować. A z wiekiem samemu sobie z nimi radzić. Dużo o tym rozmawialiśmy w domu, ale bez paniki. Okazało się że dziecko jest w stanie więcej zauważyć i nam powiedzieć niż nam się zdaje. Kiedy dzieje się z nim coś niedobrego, potrafi sam dać znać, żeby nie użyć słowa: zaalarmować. Bo właśnie bić na alarm nie chcieliśmy. Od początku zależało nam, aby traktować astmę jako jedną z cech fizjologii organizmu Janka, którą trzeba umieć obsłużyć.
Astmę ma moja mama, i problemy z oskrzelami miałam ja. Istniała zatem jakaś skłonność dziedziczna. Zaniepokoiła mnie skłonność do infekcji górnych dróg oddechowych syna. Drobne infekcje przeradzały się w zapalenie oskrzeli a nawet płuc. Kiedy zorientowałam się, że syn ma znajome mi objawy, skonsultowaliśmy jego stan u pediatry, a po jego rekomendacji - u alergologa.
Zostały zrobione testy, z których wynikało, że Janek jest uczulony na szerokie spectrum alergenów. Potwierdziło się, że jego infekcje mają charakter krzyżowy, czyli wirus trafiający na skłonność do uczuleń, znacznie mocniej dawał się we znaki. Pierwsze objawy były dość podstępne, gdyż nie występowała u syna klasyczna duszność, lecz osłabienie, w wyniku spadku poziomu tlenu we krwi, wysoka gorączka, płytki oddech, kaszel, duszności. Zalegającą flegmę staraliśmy się pomóc oderwać z płuc poprzez oklepywanie pleców Janka. Bywało, że trwało to całą noc, którą synek spędzał w pozycji siedzącej. Czasem nadmiar tej flegmy organizm pozbywał się w postaci wymiotów.
Zaczęliśmy szukać w naszym otoczeniu wyzwalaczy choroby, czyli substancji alergizujących. Mieszkaliśmy wówczas w wymarzonym przez nas mieszkaniu, w starej kamienicy. Okazało się, że jedna ściana jest szczytowa, ma złą izolację i w wyniku zawilgocenia, pojawiła się tam pleśń. Wcześniej nie mieliśmy o tym pojęcia. Teraz stało się jasne, że musimy zostawić mieszkanie, które tak nam się podobało i wybrać takie lokum, gdzie uda się maksymalnie ograniczyć alergeny, takie jak na przykład kurz, który uczula także mnie. Stąd wyprowadzka poza miasto. Zrezygnowaliśmy z dywanów, które są siedliskiem kurzu i np. z roślin doniczkowych bo w nich też powstają substancje uczulające.
Najgorsze i najbardziej traumatyczne było pożegnanie z ukochanymi zwierzętami. Mieliśmy w domu dwa koty, a ich sierść niestety również uczulała Janka. Znaleźliśmy im dobry dom, co nie zmniejszyło poczucia straty, dla Janka tym trudniejszej, że to z jego powodu. Było to jednak konieczne, aby zapanować nad atakami choroby.
NPS-PL-NP-00851-02-2023