W celu poprawnego wyświetlania strony, prosimy o używanie nowszych przeglądarek internetowych takich jak np. Google Chrome lub Microsoft Edge.
Diagnoza, jak też przebieg schizofrenii z epizodami psychotycznymi, początkowo były trudne do zaakceptowania i dla chorego, i dla całej naszej rodziny. Ja, matka chorującego Patryka, interpretuję chorobę syna jako ważny sygnał, że mózg mojego dziecka jest przeciążony i przebodźcowany.
Mąż jest lekarzem i twierdzi, że przyczyny schizofrenii mają podłoże genetyczne. Mój brat ma problemy psychiczne, z kolei teść, chociaż nigdy nie został zdiagnozowany, odbierany był przez otoczenie jako osoba trudna i zaburzona. Patryk ma po kim dziedziczyć skłonność do zaburzeń. Jestem jednak przekonana, że podłoże to jedno, ale są jeszcze wyzwalacze psychozy. Mogą płynąć z doznań, na przykład na skutek przyjętych substancji psychoaktywnych albo z sytuacji życiowych i emocjonalnych. Ogromną rolę odgrywa tu niespójność między rodzicami i trudne relacje rodzinne. Tak było w naszym domu.
Patryk ma dziś 22 lata, a kryzysu psychicznego doświadczył, gdy był w gimnazjum. Syn jako dziecko został zdiagnozowany pod kątem zespołu Aspergera. Mimo to świetnie się uczył, rozwijał, dobrze funkcjonował społecznie, był radosny i wnosił dużo radości, toteż na pewnym etapie myślałam: jaki Asperger? Wybierałam mu szkoły kameralne jak podstawówka integracyjna, potem zawoziłam go do podobnego gimnazjum. Wszystko było w porządku, zbierał pochwały.
Nasza sytuacja rodzinna zmieniła się, gdy wystąpiły u nas problemy małżeńskie. Dla młodego człowieka, w okresie dorastania, gdy był najbardziej wrażliwy i krystalizowała się jego tożsamość, to był poważny uszczerbek. W tym czasie powinien mieć w domu rodzinnym fundamenty zbudowane ze spokoju, łagodności, wrażliwości, dobroci i miłości. Kiedy te wszystkie wartości zostały zaburzone i zabrakło spójności między rodzicami, pojawił się w świadomości Patryka rodzaj rozdwojenia, wybuch niezgody. Syn ma serce na dłoni, chciałby jak najlepiej dla wszystkich. Dlatego za zaistniały stan zaczął obwiniać samego siebie. Tak często bywa w przypadku schizofrenii, że chorzy najbardziej borykają się właśnie z lękami, z obwinianiem siebie, poczuciem wstydu.
Załamanie w naszym małżeństwie wpłynęło na nas wszystkich. Patryk ma o 1,5 młodszego brata, obaj wpadli w depresję. Ja przechodziłam załamanie nerwowe, a właśnie w tym momencie Patryk dostał się do dużego liceum. Nie dość, że był tam wysoki poziom, to przybijała go wielkość szkoły. Po placówkach kameralnych trafił do molocha; tłum, długie korytarze - nagle go to przytłoczyło. Zauważyłam, że nie był w stanie się odnaleźć ani uczyć. Pojechaliśmy więc do psychiatry, a podczas tej wizyty wyszło na jaw, że syn ma myśli samobójcze. Psychiatra zalecił, żeby zaraz zawieść syna do szpitala.
Patryk przebywał w szpitalu prawie dwa miesiące. Przyjeżdżałam tam codziennie, a on wychodził do mnie na korytarz, bo odwiedzającym nie wolno było wejść na oddziały. Obserwowałam jego zachowanie. Wydawało mi się, że jest na dobrej drodze. Potem okazało się, że robił dobrą minę do złej, udając, że jest w dobrej formie, bo koniecznie chciał stamtąd uciec. Niestety, już w drugą noc po powrocie do domu dostał psychozy. To był pierwszy taki epizod, o wstrząsającym przebiegu. Nie można było nawiązać z synem logicznego kontaktu, nie poznawał mnie, miał ogromne poczucie winy, chciał przepraszać wszystkich sąsiadów. Wydawało mu się, że ktoś go kroi, przeżywał ogromne cierpienie, czuł wręcz fizyczne bóle. Następnego dnia wróciliśmy do szpitala, z którego dopiero co wyszedł. Nieostatni raz…
NPS-PL-NP-00916